***
Lisa. Lisa. Lisa. Lisa. Lisa.
Elisabeth.
Lisa. Lisa. Lisa. Lisa. Lisa.
Ona tu będzie. Przyjedzie. Już jutro się z nią zobaczę. Spędzimy razem całe wakacje.
To prawda, a może zwykły sen na jawie? Czyżbym mylił rzeczywistość ze zwykłymi urojeniami? Czy ja wariuję? I czy zadawanie sobie tylu idiotycznych pytań w głowie jest dziwne albo chociaż w najmniejszym stopniu podpada pod zaburzenia psychiczne?
Lisa. Lisa. Lisa. Lisa. Lisa.
Halo? Jest tu jakiś lekarz?
- Ross!
- Co?
- Przestań łazić po całym pokoju i usiądź wreszcie na sflaczałym tyłku, bo przez ciebie nie mogę się skupić! - warknęła Rydel, poprawiając laptop na kolanach. Spojrzałem na nią niezwykle urażony.
- Mój tyłek nie jest sflaczały. Tylko jędrny.
- Mhm, jak się go klepnie, to pośladki falują całą noc. Siadaj, próbuję się skupić - odpowiedziała, ponownie klikając w klawiaturę z prędkością wystrzelonej z armaty bomby, takiej ze statku piratów. Riker lubi takie filmy, stąd jestem zorientowany.
- Więc dlaczego nie piszesz w pokoju? Masz tam ładne niebieskie ściany, przytulny kącik, szybkie wi -fi i wspaniałą przytulankę w kształcie Scooby'ego! - stwierdziłem. Rydel kocha tę bajkę, jest na bieżąco z każdą nową częścią, która pojawia się w telewizji. I chociaż twierdzi, że już jej przeszło, to wciąż uważam, że potajemnie jest zakochana w Kudłatym.
- Pamiętasz, jak ostatnio ukradłam Rocky'emu i Ellingtonowi ich ulubioną grę na konsolę i oddałam dopiero kiedy wpadli depresję z powodu straty? - spytała, a ja skinąłem głową. - W ramach zemsty odkręcili mi w pokoju kaloryfer na maksa, podczas gdy ja biegałam na bieżni, i teraz jest tam taki upał, że można smażyć jajka na podłodze.
- Zemścisz się, prawda?
- Yup. Ale przekabacę jednego na swoją stronę, żeby mi pomógł wywinąć jakiś żart drugiemu. Zdrada towarzysza broni boli najbardziej, w ten sposób upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu. - Wzruszyła ramionami, po czym powróciła do robienia tego, czym aktualnie się zajmowała.
Zazdrościłem. Też chciałbym znaleźć sobie jakieś zajęcie, ale czego nie próbowałbym robić, zawsze przestawałem po dwóch minutach, więc lądowałem w kuchni, nie będąc pewnym, czy aby na pewno jestem głodny, czy po prostu aż tak bardzo mi się nudzi. Nie mogłem na to nic poradzić. Tak w sumie, nie chodziło nawet o sam brak jakichkolwiek czynności do zrobienia. Po prostu czegokolwiek się nie chwytałem, nie potrafiłem przestać myśleć o Lisie, co na tyle mnie irytowało, że przestawałem wykonywać daną czynność. Mam przecież prawo się ekscytować, prawda? To moja najlepsza przyjaciółka, nie widziałem jej ponad półtora roku, bo w te święta nie wyszło nam spotkanie. Ciekawe, czy się zmieniła. Może przefarbowała włosy? Chyba bym tego nie zniósł. Lubię te jej brązowe loki. Zawsze powtarzała, że bylibyśmy idealną parą na jakieś bale, bo nie tylko dobieralibyśmy kolor sukienki do krawatu, ale także jej fryzura pasowałaby do moich oczu. Na pewno wniesie do tego domu więcej uśmiechu. Nie samej radości, bo równie jak i humoru nie brak jej nam, ale zwykłego, bezprzyczynowego uśmiechu.
Spojrzałem na Rydel. Wciąż zawzięcie coś pisała, a ja zaczynałem być coraz bardziej ciekawy, co to może być.
- Rydel? - jęknąłem, opadając ciężko na sofę.
- Mhm? - mruknęła, nie obdarzając mnie ani jednym spojrzeniem.
- Co robisz?
- Handluję narkotykami i szukam nowych klientów, a co?
- Nie bądź sarkastyczna.
- Nie zadawaj głupich pytań. Przecież widzisz, co robię.
- Nie dokładnie - jęknąłem po raz kolejny, pokazując jej, jak bardzo się nudzę i potrzebuję rozmowy.
- Piszę opowiadanie. Właściwie kontynuuję. Wiesz, te z maja.
- Historia nieodwzajemnionej miłości dwójki przyjaciół? - spytałem, upewniając się.
- Yup.
- Jesteś potworem. Jak możesz skazywać swoich bohaterów na takie cierpienie.
- Nieodwzajemniona miłość boli i nie da się jej ignorować. To zupełnie tak, jak z bólem zęba. Możesz udawać, że nic ci nie jest, ale w końcu ból będzie coraz silniejszy i nie ustanie, dopóki czegoś z nim nie zrobisz. Podobnie jest z nieodwzajemnioną miłością. Możesz udawać, że wszystko jest okay, ale z każdym dniem, widząc, że ta osoba uśmiecha się dzięki komuś innemu, będziesz coraz bardziej cierpieć.
- Więc co trzeba zrobić?
- Czasami trzeba po prostu zapomnieć.
- Chyba zwariowałaś! - oburzyłem się. - Przecież, kiedy jesteś zakochany to... To wszystko jest piękne. Ptaki ćwierkają piękniej, trawa jest zieleńsza, a wszystko inne szczęśliwsze. Nie można tak po prostu zapomnieć o tym, że się kogoś kocha. Trzeba walczyć, póki starczy ci sił, póki masz o co, póki tkwi w tobie nadzieja.
- Problem polega na tym, że nadzieja czasem się kończy. I wtedy nie pozostaje ci już kompletnie nic. Nie mówię, że to łatwe, bo zapomnieć o kimś, kto jest dla ciebie całym światem, jest dosyć bolesne i trudne. Ale nie zawsze to, co dobre, można uzyskać w prostu sposób - wyjaśniła, patrząc na mnie smutno. Od razu do głowy przyszła mi pewna myśl;
- Byłam kiedyś w ten sposób zakochana?
- Nie i mam nadzieję, że to nie nastąpi - zaśmiała się pewnie, a ja jej uwierzyłem. Gdyby coś się działo, na pewno by mi o tym powiedziała. Rydel nie należy do osób, które potrafią kisić w sobie problemy.
- Więc skąd niby tyle o tym wiesz?
- Z książek. Z doświadczenia przyjaciół. Z życia. Nie zrozumiesz. Jesteś młody, dla ciebie miłość jest czymś pięknym, nieodkrytym, czymś, co musisz dopiero poznać.
- Odezwała się ta stara. - Przewróciłem oczami, zastanawiając się, czy Rydel rzeczywiście ma rację. Czy ja kiedyś byłem zakochany?
- Okay. Można powiedzieć, że byłam zakochana bez odwzajemnienia. Tyle tylko że gdy patrzę na to teraz, to nie twierdzę, że to było zakochanie, a zwykłe zauroczenie. Dlatego zaprzeczyłam - wyjaśniła. - Widzisz, co ze mną robisz? Przy tobie zmieniam się w jakiegoś psychologa. I nie podoba mi się to. Wolę być szaloną, wredną i sarkastyczną mną. Taka się sobie bardziej podobam.
- Będę mógł to kiedyś przeczytać? - spytałem, zmieniając temat. Byłem ciekaw, jaki styl ma moja siostra i czy w ogóle potrafi pisać. Nigdy nie pozwoliła mi przeczytać żadnego ze swoich opowiadań, jakby wstydziła się czegoś.
- Najpierw muszę to skończyć - odparła wymijająco. - Mogę liczyć na to, że za trzy sekundy nie zaczniesz znowu biegać po pokoju od ściany do ściany? To trochę irytujące.
- Postaram się. - Posłałem jej szeroki uśmiech, który od razu odwzajemniła.
Zacząłem zastanawiać się nad tym, co powiedziała mi Rydel. Przetwarzałem w myślach jej słowa i wpadłem na pewien pomysł. Inspiracja spadła na mnie niczym magiczny pył.
- Idę do pokoju - oznajmiłem, opuszczając pomieszczenie i kierując się na schody. Przeskoczyłem po dwa na raz i przebiegłem przez korytarz, chcąc jak najszybciej znaleźć się w pokoju. Będąc w środku, chwyciłem stojąca w drzwiach gitarę i rzuciłem się na łóżko, zgarniając po drodze z biurka jakiś długopis i ledwie zapisany zeszyt, który otwierałem tylko w podobnych sytuacjach, co obecna.
Przejechałem dłonią po strunach gitary, z których wydobył się dźwięk.
- After all this time I can't stop from loving you... - wyrecytowałem z głowy, próbując dopasować do słów jakąś melodię. I historię.
Po pół godzinie szarpania za pojedyncze struny i próbowania wczuć się w coś, co zamierzałem stworzyć, miałem ułożone dokładnie dwa wersy. Nie miałem pojęcia, do czego one mnie zaprowadzą, ale skoro wena porwała mnie w swe ramiona, miałem zamiar to wykorzystać.
Muzyka jest wspaniała. Dzięki niej możesz zarówno wyrazić siebie oraz przelać na coś swoje uczucia. W niej zapisujemy swoją osobowość, pokazujemy prawdziwych siebie. Możemy dawać ludziom radość albo zwyczajnie uszczęśliwiać siebie. Nie ważne, czy piosenka opowiada o nienawiści, miłości, przyjaźni lub czymkolwiek innych - w jakiś sposób możemy w niej przekazać coś innym, pokazać im, co tak naprawdę czujemy, kim tak naprawdę jesteśmy. I to jest piękne. Czasem nie musisz czegoś przeżyć, aby to na ciebie wpłynęło. Bo to ludzie mogą dać ci pomysł, wenę i iskrę, która zapoczątkuje płomień.
Rydel mnie zainspirowała.
A Riker miał kiedyś rację, mówiąc mi, że nie trzeba być zakochanym, aby pisać o miłości. Wystarczy zwykłe natchnienie.
#Ratliff
- Nie zrobicie tego.
- Zrobimy.
- To głupie.
- Mówisz, jakby to był jakiś problem - prychnął Rocky, poprawiając gumową linkę na dwóch końcach rozgałęzionego patyka, popularnie zwanego procą.
- Ona cię zabije, zalejecie jej laptop - ostrzegł nas Riker, widząc, do czego zmierzamy. Rocky natomiast przystawił balon do kranu, podczas gdy ja go odkręciłem. - Czegokolwiek nie powiem, to i tak was nie powstrzyma, prawda?
- Prawda - zgodziłem się z nim, nie odrywając wzroku od cieknącej wody.
Kap, kap, kap.
- Powodzenia - powiedział Riker, nim opuścił łazienkę. Być może cieszył się, że chociaż raz gniew blondynki odbije się na kimś innym niż on, być może uznał, że przekonywanie nas nie ma sensu, być może zna nas wystarczająco długo by wiedzieć, że my już po prostu tak mamy. Głupie pomysły mamy we krwi.
- Wiesz - zacząłem, analizując ponownie całą sytuację i spoglądając na balona napełnionego wodą, którego Rocky akurat przykładał do swojej procy - po akcji z sauną w jej pokoju może rzeczywiście się wściec.
- I o to chodzi. Popatrz, teraz to ona zapewne planuje na nas jakąś zemstę, nie spodziewa się, że ponownie zaatakujemy. W ten sposób jesteśmy krok przed nią - wyjaśnił mi, poruszając dwukrotnie brwiami. Zazwyczaj, gdy chcieliśmy wykręcić komuś jakiś żart, Rydel była naszą wspólniczką, a nie wrogiem. W naszych szeregach istnieje jednak zasada, że gdy nie przeprowadzamy aktualnie żadnej konkretnej akcji, możemy ćwiczyć kawały na sobie nawzajem, aby nie wyjść z wprawy. Zawsze jest z tego niezły ubaw.
- Sprytne.
- Jak ja, rudzielcu - powiedział, wychodząc z łazienki. Zamknąłem drzwi, po czym zrównałem się krokiem z przyjacielem.
- Nie jestem rudy.
- Wśród twoich brązowych włosów pojawiają się czasem rude pasma. Zwłaszcza w trakcie lata, kiedy słońce grzeje ci tę pustą łepetynę. Przynajmniej nie musisz się bać o udar czy coś. - Wzruszył ramionami, a kiedy znaleźliśmy się przy schodach, zatrzymałem go gestem dłoni.
- Czekaj, muszę to nagrać. Trzeba zostawić pamiątkę potomnym.
- Spoko, czyli ja strzelam, a ty nagrywasz furię siostry?
- Umowa stoi.
I ruszyliśmy. Czułem się trochę jak w filmie akcji, wiecie, o agentach, ninjach i szpiegach. Z przystojnymi aktorami w rolach głównych, oczywiście.
Następne sekundy potoczyło się bardzo szybko. Kiedy znaleźliśmy przy wejściu do salonu, zobaczyliśmy blond czuprynę Rydel. Siedziała na sofie, która była ustawiona tyłem do drzwi, dziewczyna nie miała szans nas zauważyć. Rocky zamachnął się, a ja włączyłem nagrywanie. Zanim puścił balon, mrugnął jeszcze do kamery, bo inaczej nie byłby sobą. I wystrzelił. Ma dobrego cela, było pewne, że trafi. Kiedy balon z siłą fanki na koncercie, która chce się dopchać do pierwszego rzędu, uderzył w głowę dziewczyny, mocno nią wstrząsnęło. Przez chwilę bałem się, że może coś jej się stało. W końcu ten balon uderzył w nią naprawdę mocno. Z zaskoczenia upuściła aż laptopa na podłogę, co udało mi się osądzić po odgłosie uderzenia. Myślałem, że sama akcja działa się szybko. Nie miałem pojęcia, co nastąpi za chwilę. Dziewczyna obróciła głowę, a wyglądało to jak w zwolnionym tempie. Oczy miała zmrużone, a mokre pasma włosów przyczepiły się jej do szyi i twarzy. Wciąż nagrywałem całą sytuację.
- Bolało? - wypsnęło mi się. Taki odruch.
- Zaboli dopiero, gdy dostaniecie ode mnie między nogi tak mocno, że przez cały przyszły tydzień będziecie mieli mroczki przed oczami! - krzyknęła, a ja straciłem panowanie nad tym, co dalej się działo. Rydel znała nasze układy, widząc kamerę w mojej ręce, rzuciła się na Rocky'ego. Dosłownie. Przeskoczyła przez ramię kanapy i nim chłopak zdążył się ruszyć, rzuciła się na niego, tym samym zwalając go z nóg. Początkowo wbijała mu jedynie palce w żebra, czyli zaczynając od zwykłych tortur, dopiero potem zamachnęła się, by uderzyć go w jakąś część ciała. Rocky w końcu się opamiętał i chwytając ją za nadgarstki, zmienił położenie ich ciał i tym razem to on górował nad dziewczyną, łaskocząc ją... Dosłownie wszędzie. Jej wrzask, bo śmiechem tego nazwać nie można było, dało się usłyszeć w całym domu. Po chwili dziewczyna kopnęła brata w tyłek z taką mocą, że przewracając się, zrobił nad nią fikołka. Szybko pozbierał się z ziemi i zwiał, gdzie pieprz rośnie. A ja? Nie zwracając uwagi na to, że wszystko się nagra, śmiałem się w nieba głosy, widząc tę walkę rodzeństwa rodem z wrestlingu wiewiórek. I wtedy dziewczyna spojrzała na mnie, a jej oczy przypominały oczy małej psychopatki. I nim zdążyłem się zastanowić nad czymkolwiek, mój telefon leżał na ziemi, podobnie jak i ja. Z tym, że na moich biodrach siedziała blondynka i łaskotała mnie po brzuchu, nogą unieruchamiając moje stopy, a łokciem dłonie w ten sposób, że w żaden sposób nie mogłem się wyrwać.
- Przestań! - krzyknąłem, nie mogąc powstrzymać chichotu.
Mimo iż całe zajście trwało kilkadziesiąt sekund, miałem wrażenie, że te męczarnie trwają godziny! Zupełnie tak jak ze szkołą. Tam jedna minuta, która dzieli nas od błogosławionego dzwonka, trwa nieskończoność, a im dłużej spoglądasz na zegarek, tym wolniej wskazówka się porusza.
CZARNA MAGIA. Profesorze Snape, gdzie pan jest, gdy pana potrzebujemy?
- Ooo, jak słodko - zagruchał Rocky, który pojawił się znikąd w salonie. Podniósł mój telefon i odblokował go (co z tego, że nie podawałem mu kodu, skubaniec i tak go zna), bo wyłączył się przy upadku na ziemię, i zrobił nam zdjęcie. - Pokażę to w przyszłości waszym dzieciom.
Trzeba przyznać, że wśród wszystkich fanów R5, Rocky jest osobą, która najbardziej pragnie tego, abym kiedyś utworzył związek z Rydel. Jest to dziwne, czasem zabawne, czasem krępujące, ale spróbuj takiemu przemówić do rozsądku!
Dziewczyna początkowo go ignorowała, ale gdy ten zaczął paplać o tym, że, cytuję, "Rydellington jest prawdą", postanowiła mi odpuścić. Wśród mokrych włosów potworzyły się jej kołtuny, miała je teraz dosłownie wszędzie i wyglądała dwa razy gorzej niż rano, a mimo to na swój sposób ciekawie. Dobrze, że nie ma w zwyczaju paradować po domu w wiecznym makijażu, bo inaczej tusz i te wszystkie inne kosmetyki, na których za Chiny się nie znam, spłynęły by z niej. Wyglądałaby jak szop pracz.
- Ten filmik jest genialny! - zaśmiał się Rocky, uważnie obserwując ekran telefonu. - Szkoda, że nie robimy już R5TV, bo to idealny materiał na kolejny odcinek.
Spojrzałem na Rydel, a ona na mnie. Wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę, dopóki nie wzruszyła ramionami.
- Wiecie... Myślałam o tym ostatnio - powiedziała, opierając się tył sofy. - Przeglądałam różne filmiki na moim telefonie, potem weszłam na YouTube... Trochę mi za tym tęskno.
- Mi w sumie też. Fajnie było wygłupiać się przed kamerą, często wychodziły z tego zabawne akcje - zgodziłem się z nią.
- Zabawnie było też ośmieszać was przed kamerą - westchnął Rocky, opierając się ramieniem o mój bark.
- Myślicie, że to mogłoby wypalić? Wiem, że ostatnio mamy już mniej czasu, ale... Chyba stęskniłam się za nagrywaniem i obrabianiem filmików. Lubiłam to robić. Poza tym, fani to uwielbiali.
- Na serio chcesz wrócić do R5TV? Ale wiesz, że od roku nic nie dodawaliśmy? To może nie wypalić. Dałabyś sobie radę?
Filmiki nagrywaliśmy wszyscy, zależy od tego, kto akurat nie brał udziału w dzikich tańcach bądź wygłupach, ale to Rydel zawsze je obrabiała i wrzucała na stronkę.
- Mogę jej pomóc - zaoferowałem się. - Przecież całkiem dobrze znam się na komputerach.
- Co ty na to, księżniczko? - Rocky zwrócił się do swojej siostry, która aktualnie bardzo uważnie ilustrowała moją twarz. Nie wiem, dlaczego, ale poczułem się niezręcznie. Nie. To złe określenie. Po prostu poczułem się dziwnie. Dopiero, kiedy jej twarz znów się rozpromieniła, poczułem się swobodnie. Chyba nie jestem przyzwyczajony do "poważnej Rydel". Smutnej, wesołej, szalonej, dziwnej - tak, ale nie poważnej. To naprawdę rzadkość.
- Brzmi ciekawie - podsumowała, poruszając głową w górę i dół. Wyglądała jak te pieski z kiwającymi głowami, które zabiera się ze sobą do samochodu.
- Stop. Naprawdę chcecie to zrobić? - zdziwił się mój przyjaciel, a ja i Rydel ponownie w tym samym czasie spojrzeliśmy na siebie (klony, nie przyjaciele). Na naszych twarzach pojawiły się szerokie uśmiechy. - Halo, ja tu jestem!
- Och, czego ty się boisz, Rocky? Filmiki nie muszą się pojawiać codziennie, nawet co tydzień. Po prostu raz na jakiś czas możemy wrzucić coś ciekawego, a kto wie? Może fani się ucieszą?
- Jeśli bierzecie to na siebie, to nie mam nic do tego. Więcej mojej twarzy w internecie to szersze uśmiechy dziewczyn z różnych zakątków ziemi.
- Rocky, skromny jak zawsze - podsumowała Rydel i uderzyła go otwartą dłonią w tył głowy.
- Trzeba tylko pogadać jeszcze z Rikerem i Rossem, oni w końcu też mają coś do powiedzenia w tej sprawie - dodałem od siebie.
- Ross się ucieszy, uwielbiał R5TV. I uwielbia fanów. Prawdopodobnie nakrzyczy na nas, że tak późno na to wpadliśmy. A Riker... A Riker to ciota. Jakoś się go przekona.
- Nie mów tak o nim, księżniczko.
- Księżniczka może robić, co chce - powiedziała z udawaną arystokracją w głosie dziewczyna, po czym zepsuła cały efekt pokazując swojemu bratu język, co ten od razu odwzajemnił. Oni czasem zachowują się jak bliźniacy.
- No nie wiem, przyjacielu... - westchnął szatyn. - Czy ty wiesz, na co się szykujesz? Będziesz musiał spędzać z moją siostrą kilka godzin w jednym pokoju podczas obróbek tych filmów. Jeszcze pożałujesz tej decyzji.
I ponownie spojrzeliśmy na siebie z Rydel w tym samym czasie, co zaczęło mi się wydawać przerażająco dziwne. I genialne.
Mrugnąłem do niej, na co ta przewróciła oczami.
- Nie sądzę.
Rocky przyjrzał mi się uważnie, po czym odwrócił wzrok na Rydel. Potem znowu spojrzał na mnie i z powrotem na Rydel. I znowu na mnie. Po chwili nie wytrzymał i wyciągając ramiona przed siebie, przytulił nas oboje, krzycząc głośno i radośnie:
- Rydellington forever!
#Rocky
Razem z Ellingtonem i moją siostrą wchodziliśmy po schodach, mając zamiar dotrzeć do pokoi Rikera i Rossa. Nie wiem, co skłoniło Rydel i Ratliffa do chęci odnowienia R5TV, ale skoro aż tak się na to napalili, to dlaczegóż by nie spróbować? Ja sam uważam, że to dobry pomysł. Po pierwsze, fani kochali nasze filmiki. Czytając te wszystkie komentarze uśmiech sam pojawiał się na twarzy, tym bardziej, gdy jakaś obca osoba zauważyła nas na chodniku i od razu pytała: "Hej, to wy jesteście tymi zabawnymi nastolatkami z YouTube?". Po drugie, nagrywając te videa, po prostu będąc sobą, mieliśmy dużo frajdy. Często kończyło się wybuchem śmiechu i łzami rozbawienia. I po trzecie, kiedy już się zestarzeję i będę bogatym, niesamowicie przystojnym emerytem, pokażę tym wszystkim wspaniałym modelkom, które będą mnie otaczać, jaki zabawny i żwawy byłem w wieku kilkunastu lat. Uważam, że oglądanie R5TV za kilkadziesiąt lat będzie miłym wspomnieniem dla każdego z nas.
Kiedy weszliśmy na piętro, do moich uszu dotarły dźwięki gitary. Po sprawdzeniu pokoju Rossa okazało się, że jest on pusty. Z sypialni Rikera dochodziły do nas odgłosy rozmowy, przeplatane jakąś melodią.
- On mnie zdradza! - oburzyłem się. Jak on śmiał! Pewnie, Ross może pisać piosenki, jest w tym prawie tak dobry jak mój starszy brat (bo do mnie mu jeszcze daleko), ale nie pozwolę na to, żeby to on zaczął tworzyć utwory dla R5 razem z Rikerem! To moja rola.
- Tylko mu tego nie powtórz.
- Dlaczego niby? Jak on mógł!
- Jeśli chociaż w najmniejszy sposób go obrazisz, obiecuję, że wyrwę ci wszystkie kudły z głowy i intymniejszych miejsc ciała, po czym przerobię je na dywan - warknęła cicho Rydel, nie chcąc, by nasi bracia nas usłyszeli.
- Od kiedy nie chcesz obrażać Rikera?
- Od kiedy czegoś od niego chcę. - Uśmiechnęła się słodko, ale w jej oczach wciąż można było dostrzec tę zawziętą wściekłość.
- Coś agresywna dzisiaj jesteś - stwierdził Ellington, głaszcząc ją po mokrych włosach.
- Dzisiaj? - prychnąłem, za co dostałem po głowie. - Uwielbiasz mnie bić, co nie?
- Tylko po głowie. Nie bój się, jest pusta, więc i tak ci to nie zaszkodzi.
- No bardzo zabawne. - Przewróciłem oczami, po czym wbiłem dwa palce między jej żebra. Skutkiem tego był chichot mojej siostry, na co ja również się uśmiechnąłem.
- Jeśli będziemy mili i on będzie nam bardziej przychylny. Pamiętajcie, trzeba przedstawić inteligentne argumenty, z którymi nie będzie mógł dyskutować. Następnie ukażemy mu ten pomysł jedynie od dobrych stron i powiemy o wszystkich dobrych rzeczach, które go spotkają, jeśli się zgodzi. Na koniec zrobimy piękne oczka i spróbujemy wesprzeć się Rossem. A jeśli to nie pomoże, użyjemy siły.
- Siłę uznajmy za plan "B", okay? - spytał Ratliff, szczerząc się jak głupi. A może on zawsze się tak uśmiecha?
- Okay. I pamiętaj, bądź miły, jasne? - Rydel zwróciła się do mnie, patrząc w moje oczy znacząco.
Czy ona ma mnie za głupka?
- Spoko, będę potulny jak baranek, księżniczko - powiedziałem, po czym chwyciłem klamkę dłonią. Zaraz po wejściu ujrzałem Rossa siedzącego na łóżku brata z gitarą w ręku i zeszytem obok nogi. Koło niego na krześle siedział Riker, również trzymając instrument w dłoniach.
I tak jakoś nie udało mi się utrzymać języka za zębami.
- Ładnie to mnie tak zdradzać z tlenionym blondynem, urojony piracie?! - krzyknąłem, na co moi bracia przerwali grę i spojrzeli na mnie zdziwieni, Ellington zaczął się głośno śmiać, a Rydel uderzyła mnie otwartą dłonią w tył głowy.
- Głupi głupek - wymamrotała pod nosem, a ja posłałem jej buziaka w powietrzu.
Może trochę przesadziłem, ale, po pierwsze, to ja w tym domu jestem muzycznym geniuszem, po drugie, moją rolą jest pisanie piosenek i po trzecie, nikt nie będzie mi odbierał Rikera! Wiecie, jakie on ma czasem genialne pomysły?!
- Z nikim cię nie zdradzam - powiedział Riker, patrząc na mnie i uśmiechając się lekko. - I nie jestem urojonym piratem!
- Taki z ciebie pirat jak ze mnie syrenka - zaśmiała się Rydel, widocznie zapominając o własnym kazaniu. A ponoć nie lubi hipokryzji i niekonsekwencji.
- Spokojnie, nie odbieram ci nikogo. - Ross wtrącił się do rozmowy, przeczesując rozczochrane włosy jedną dłonią. - Naszła mnie wena i zacząłem pisać piosenkę, ale utknąłem w pewnym momencie, więc poprosiłem Rikera o pomoc, bo akurat był obok. Uznajmy to za pożyczkę - dodał, śmiejąc się.
- Biorę 30 dolarów za godzinę - oznajmiłem, mrużąc oczy.
- Tanio mnie cenisz - zaśmiał się Riker, odkładając gitarę na łóżko. - Po co przyszliście całą obstawą? - spytał, nie opuszczając kącików ust w dół.
Kiedy chłopak zadał pytanie, musiałem chwilę się zastanowić. Dopiero po chwili dotarł do mnie sens jego wypowiedzi oraz prawdziwy powód naszej wizyty w jego pokoju.
- Mamy pewną propozycję.
- A właściwie pytanie - dodał Ratliff, niespokojnie przestępując z nogi na nogę i uśmiechając się od ucha do ucha. Albo się tak ekscytował, albo chciało mu się sikać.
- Trochę pomyśleliśmy - zaczęła Rydel, robiąc krok do przodu i stając obok mnie.
- Nad pewną sprawą - dokończył Ratliff, również do nas dołączając.
- Zapewne wiesz, że niektóre rzeczy są tak dobre, że nie trzeba ich zmieniać - powiedziałem, próbując mentalnie przygotować brata na pytanie, które zaraz zostanie zadane przez któreś z nas.
- Nasi fani to kochali!
- Równie mocno co my.
- Zawsze dobrze się bawiliśmy i to był sposób...
- Na łączenie się z fanami, wiesz, bycie bliżej nich.
- I pokazanie im prawdziwych nas.
- No więc wspominaliśmy trochę...
- I doszliśmy do wniosku...
- Że można by spróbować...
- Wznowić R5TV - zakończyła Rydel, biorąc głęboki wdech. - Wiemy, że jesteśmy coraz starsi i sławniejsi, mamy też mniej czasu, czasem nawet chęci, ale wszyscy troje uważamy to za dobry pomysł. Nie trzeba by wrzucać filmików codziennie, wystarczyłoby nawet co drugi tydzień lub coś w tym stylu!
- Wszyscy za tym zatęskniliśmy i tak jakoś nas naszło, że można by spróbować znowu nagrywać nasze wygłupy, śmiechy, życie prywatne... Nie całe, oczywiście. Ale przecież Ratliff i tak cały dzień siedzi w telefonie, wiesz, ile on ma nagranych naszych zabawnych filmików?
- Można by je posklejać, ja i Rydel byśmy się tym zajmowali. Ona zna się na obróbce filmów i lubi to robić, ja jestem dobry z informatyki, to nie byłby problem. To mogłoby być naprawdę coś fajnego. Taki powrót do przeszłości.
- Bylibyśmy oryginalni, mając jako zespół kanał na YouTube - stwierdziła Rydel, a ja zobaczyłem na jej twarzy coś, czego nie widzi się codziennie. Zwyczajną błogość, lekki uśmiech i nadzieję w oczach. Ona naprawdę chciałaby do tego wrócić.
- Te filmiki były czymś zarówno niesamowitym dla fanów jak i dla nas. Riker, co masz do stracenia? - spytał Ellington.
- I... Co o tym myślicie?
Ross i Riker spojrzeli na siebie zdziwieni. Nie potrafiłem odczytać z ich twarzy kompletnie nic, co jedynie podsycało moją ciekawość. Miałem wrażenie, że poprzez patrzenie w swoje oczy rozmawiają ze sobą w myślach lub coś w tym stylu. Takie coś byłoby naprawdę świetne!
- Zaczynam się was bać, kiedy tak się zgrywacie i mówicie jak jedna osoba - oznajmił Riker, szczerze rozbawiony tą sytuacją.
- A więc...? - spytała, niecierpliwa jak zawsze, Rydel.
- Mnie się ten pomysł podoba! - oznajmił radośnie Ross, a mnie kamień spadł z serca. Nawet nie wiem, dlaczego się tym stresuję. Nie sądziłem, że aż tak mi na tym zależy. Ludzie mówią, że docenia się coś dopiero wtedy, kiedy się to straci. Moim zdaniem w pełni zdajesz sobie sprawę, jak za czymś tęskniłeś, gdy masz szansę to odzyskać i jesteś w stanie zrobić dosłownie wszystko, żeby ci się udało. - Naprawdę, to mogłoby się udać. Byłoby super! Z powrotem byśmy się wygłupiali, komunikowali z fanami... Jeju, stęskniłem się za R5TV! Jestem za, oczywiście, jeśli Riker także się zgadza - dodał szybko, patrząc z podziwem na starszego brata. Właściwie, aktualnie wszyscy wlepialiśmy ślepia w Rikera. Musiało być to dla niego uciążliwe, ale może upór większości jakoś na niego wpłynie? Zawsze warto spróbować.
Wszyscy w napięciu czekaliśmy na decyzję brata, jakby od tego miało zależeć całe nasze życie. Wydało mi się to naprawdę zabawne, więc parsknąłem śmiechem, a wszyscy, nie wiedząc o co chodzi, wyglądali na szczerze zdezorientowanych.
- Posłuchajcie - zaczął Riker, poprawiając się na krześle - kocham zarówno was jak i R5TV. Przecież i ja doskonale pamiętam, jaki ubaw mieliśmy podczas nagrywania tych video, sam zamieszczałem je na YouTube. Z tym, że... Aktualnie nie sądzę, że wznowienie tego okazałoby się dobrym pomysłem - oznajmił, a ja poczułem, jak ulatuje ze mnie jakakolwiek chęć do życia. Stracone nadzieje bolą. - I nim Rydel zacznie na mnie wrzeszczeć - dodał szybko blondyn, widząc twarz naszej siostry - powiem, że to nie jest moje widzi mi się. Posłuchajcie, przez najbliższe miesiące będą mieszkać u nas dwie obce dla fanów dziewczyny, pomyślcie, co by się stało, gdyby je zobaczyli na nagraniach. Od razu posypałyby się negatywne komentarze na ich temat, a chyba nie chcecie im tego robić. Dodatkowo jesteśmy coraz starsi, myślicie, że potrafilibyśmy się jeszcze tak samo wygłupiać i udostępniać dosłownie wszystkie nasze dziwne akcje w internecie? Jesteście pewni, że to dobry pomysł? - spytał, uśmiechając się smutno.
Westchnąłem cicho. Szkoda. Rozumiem jego argumenty, niestety były równie dobre co nasze, ale i tak miałem nadzieję, że tym razem się zgodzi. Jest odpowiedzialny i myśli do przodu za nas wszystkich, ale trochę szaleństwa nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Żyje się raz, nie można marnować życia na ciągłe zastanawianie się i myślenie o tym, co dobre, a co złe, co pożyteczne, a co bezsensowne, co głupie i dziecinne, a co odpowiedzialne... Czasem trzeba po prostu dać się ponieść chwili.
- Plan B - wysyczała Rydel. Spojrzałem na nią zszokowany, ale zdziwiłem się jeszcze bardziej, gdy ujrzałem wściekłość w jej oczach. Tyle że to nie była zwykła złość, jaką mogę zaobserwować prawie codziennie. To była prawdziwa wściekłość przeplatana ze smutkiem oraz czymś, co było utkwione bardzo głęboko w niej.
Słuchając własnej rady, nie myślałem, a działałem. Kiedy dziewczyna ruszyła przed siebie, chcąc rzucić się na Rikera, złapałem ją w pasie i przerzuciłem sobie przez ramię w ten sposób, że jej pas leżał na moich barkach.
- Dlaczego chociaż raz nie możesz podjąć decyzji, która sprawi, że będę szczęśliwa?! - krzyknęła, wpadając w szał, jakiego jeszcze nigdy u niej nie widziałem. No, jedynie raz, ale byłem mały i dokładnie tego nie pamiętam. Kiedy jednak wracam wspomnieniami do tego dnia, widzę przed oczami zadrapane ramię bezbronnego Rikera, zapłakaną a równocześnie wściekłą twarz młodej Rydel i przytulającego ją tatę. To było straszne, a mój starszy brat do dzisiaj ma bliznę na ramieniu. Kiedy coś naprawdę wkurzy Rydel, ona nie myśli o tym, co wypada, a co nie. Wpada w szał, nad którym trudno zapanować. Na szczęście nie zdarza się to często. Zazwyczaj, gdy ktoś ją zdenerwuje, to się wkurza, zupełnie tak, jak podczas wydarzenia sprzed godziny, kiedy to strzeliliśmy w nią balonem z wodą, ale jej reakcja była niczym w porównaniu z tym, co działo się teraz. - Nawet nie wiesz, jak mi na tym zależało! Jak nam wszystkim na tym zależało! Jesteś potworem! - szarpała się, ale trzymałem ją na tyle mocno, że nie potrafiła się wyrwać. Nie mogłem pozwolić, żeby spadła na ziemię i zrobiła coś sobie albo Rikerowi.
- Zaraz wracam - oznajmiłem z przepraszającym uśmiechem na ustach, jakby to wszystko było moją winą. Ellington otworzył mi drzwi, a ja wyniosłem z pokoju wierzgającą wszystkimi kończynami siostrę. Skierowałem się do jej pokoju. Zaraz po wejściu, zamknąłem kopnięciem drzwi i podszedłem do łóżka i ostrożnie ją na nim położyłem, co okazało się dosyć proste ze względu na to, iż przestała się już tak rzucać na wszystkie strony.
Leżała tak może minutę, starając się unormować oddech. Nie wiedziałem, ile będzie dochodzić do siebie, więc przysiadłem na brzegu łóżka. Wpatrywałem się w siostrę, a raczej w jej twarz. Miała przymknięte oczy, zaczerwienione policzki i usta zaciśnięte w cienką linię. Była coraz spokojniejsza. I kiedy już myślałem, że wszystko gra, spod jej powiek zaczęły wypływać łzy.
- Nie płacz, księżniczko... - westchnąłem, głaszcząc ją po policzku. Serce krajało mi się na ten widok. Położyłem sobie głowę dziewczyny na kolanach, nie przestając głaskać jej policzka. O ile widok płaczącej kobiety jest dla mnie czymś strasznym, tak łzy własnej siostry są dla mnie niczym serce przeszyte mieczem.
Po pierwsze, kobiety są zbyt wspaniałe, by ktoś je krzywdził. Po drugie, ze łzami w oczach wydają się takie biedne i bezbronne, nie potrafię patrzeć na ich cierpienie. Po trzecie, za każdym razem, gdy widzę płaczącą dziewczynę, myślę o tych wszystkich przedstawicielkach płci żeńskiej na świecie, które codziennie zasypiają ze łzami z oczach, bo są wykorzystywane i krzywdzone za dnia. To jest coś potwornego.
- Płaczę, bo się wkurzyłam. Zawsze płaczę, gdy się wkurzam. Głównie wtedy, gdy się wkurzam na siebie - westchnęła, przecierając dłońmi powieki.
- Wiem, księżniczko, wiem.
Po chwili uspokoiła się i przestała płakać. Otworzyła oczy, które wciąż były lekko zaczerwienione i podniosła się do pozycji siedzącej w ten sposób, że nasze ramiona i nogi się stykały. Patrzyła przed siebie, na zamknięte drzwi. Ile ja bym dał, żeby w tamtej chwili znać jej myśli.
- Już lepiej? - spytałem jak ostatni palant, ale tylko w ten sposób mogłem się dowiedzieć, czy wszytko z nią gra.
- Jestem idiotką - warknęła, wbijając sobie paznokcie w udo. Chwyciłem ją za dłoń, by przestała, i już nie puściłem. - Wpadłam w furię przez taką głupotę. To znaczy, dla innych to może być czymś głupim. Bo dla mnie R5TV zawsze było naprawdę ważne, rozumiesz? Czasami, kiedy się wkurzam... Po prostu nie potrafię nad sobą wtedy panować. I chociaż zwykle potem żałuję, to i tak wiem, że to nic nie zmienia. Ellington chyba pierwszy raz widział mnie w takim stanie, pewnie aktualnie pyta się chłopaków, dlaczego jeszcze mnie do jakiegoś szpitala psychiatrycznego nie posłaliście. Ross pewnie boi się własnej siostry, która powinna być dla niego przykładem. Nie mam z Rikerem dobrych relacji, ale... I tak nie powinnam wpadać w taki szał. A ty siedzisz tu i ocierasz moje łzy, zastanawiając się zapewne, co ze mną nie tak. Jestem idiotką.
- Wcale nie jesteś idiotką - zaprzeczyłem, mocniej ściskając jej dłoń. - Jesteś naszą księżniczką.
- Księżniczka nie wpada w szał i nie atakuje innych.
- Przecież nikomu nic nie zrobiłaś.
- Bo mnie przytrzymałeś. Widziałeś, co się stało kiedyś w Littleton, gdy Riker obwieścił nam, że wszyscy jedziemy do Los Angeles z tą głupią radością. Byłeś przy tym i wiesz, jak to się skończyło. Gdyby cię nie było w tym pokoju, zapewne Riker skończyłby podobnie co pięć lat temu.
Nie sądziłem, że pamięta to aż tak dokładnie.
- Posłuchaj, żadne z nas nie jest idealne. Ja często naginam prawa, spijając się do takiego stanu, że następnego dnia nie pamiętam nic z poprzedniej nocy. Ellington na sekundę nie rozstaje się ze swoim telefonem. A ty jesteś agresywna. Gdybyśmy wszyscy byli perfekcyjni, byłoby po prostu nudno. - Wzruszyłem ramionami.
- Chyba wolałabym się spijać do nieprzytomności. Przynajmniej nie pamiętałabym, co robiłam wcześniej i nie byłoby mi wstyd tak jak teraz. - Uśmiechnęła się smutno.
- Ta, powiedz to tym wszystkim osobom, które następnego dnia wysyłają mi wiadomości i dziwą się, że nie wiem, kim są - zaśmiałem się, a dziewczyna mi zawtórowała. - I wiesz, czego się nauczyłem przez te wszystkie lata mojego pijaństwa? - zaśmiałem się.
- Czego?
- Że czasami jedno szczere "przepraszam" może naprawić wszystkie nasze błędy. A Riker ci na pewno wybaczy.
- Nie mam zamiaru przepraszać Rikera, bo nie mam za co. Może i miał trochę racji w tym, co mówił, ale to nie zmienia faktu, że powinien pomyśleć o nas - stwierdziła. Chciałem jej wytłumaczyć, że jego decyzja wypłynęła z tego, że on troszczy się o nas aż za bardzo, ale nie chciałem jej jeszcze bardziej rozjuszać i dołować. - Przeproszę, ale was wszystkich. Bo za ten napad dziwactwa muszę przeprosić.
- Pamiętaj, że każdy człowiek jakieś ma, księżniczko. - Posłałem jej uśmiech, co od razu odwzajemniła.
- I to ponoć ja jestem starsza, hm? - zaśmiała się. - Dziękuję ci - dodała szeptem, po czym wtuliła się w mój tors. Spojrzałem w dół na wciąż mokrą blond czuprynę i uśmiechnąłem się pod nosem. Następnie objąłem siostrę dłońmi i położyłem policzek na czubku jej głowy.
Magiczna chwila została przerwana przez rudego wilka, który wparował do pokoju bez uprzedzenia.
- Wszystko już okay?
- Ty to wiesz jak zniszczyć magię chwili, szczurze - powiedziałem, odwołując się w przezwisku do nazwiska przyjaciela.
- Polecam się na przyszłość!
Rydel odsunęła się ode mnie i ostatni raz przecierając twarz dłońmi, by wyglądała w miarę normalnie, spojrzała z lekkim uśmiechem na stojącego w drzwiach Ellingtona.
- Płakałaś? - spytał, za co miałem ochotę przywalić mu w twarz. Bardzo inteligentnie i bezpośrednio, Ellington.
- Nie płakałam - westchnęła, wstając z łóżka i poprawiając swoją bluzkę.
- No przecież widzę. - Przewrócił oczami, po czym nim ja albo blondynka mrugnęliśmy, chłopak znalazł się przy Rydel i mocno przytulił ją do siebie. Dziewczyna była równie zszokowana co ja, z tą różnicą, że wydawała się także trochę przestraszona. Podejrzewam, że wciąż bała się o jego reakcję po tym, jak dostała ataku.
- Nie uważasz mnie za wariatkę? - spytała cicho, niepewnie obejmując Ellingtona.
- Każde z nas ma w sobie coś z wariata - zaśmiał się, jednak kiedy skarciłem go wzrokiem, dodał: - Muszę przyznać, że pierwszy raz widziałem tyle furii w czyichś oczach, ale nie uważam tego za coś aż tak potwornego. Wszystkim nam czasem puszczają nerwy, to całkiem normalne. Poza tym, wyglądałaś naprawdę słodko przewieszona przez ramię brata i wierzgająca nogami oraz rękami na wszystkie strony świata. Z wściekłością ci do twarzy.
Rydel parsknęła śmiechem, a patrząc na jej twarz mogłem spokojnie stwierdzić, że humor już jej się poprawił. Ratliff spojrzał na mnie, a ja uniosłem kciuk do góry, dziękując mu za pocieszenie mojej siostry. Jest starsza, ale to niczego nie zmienia. Mogłaby mieć trzydzieści lat, a ja wciąż bym się o nią martwił. Nikomu nie pozwolę jej skrzywdzić.
- Kiedy wyszliście - powiedział Ell, odsuwając się od Rydel i patrząc na zmianę na nią, a potem na mnie - Riker powiedział, że nie chciał sprawić ci przykrości i że chociaż wciąż uważa to za nie do końca dobry pomysł, to jeszcze pomyśli i da nam znać, co postanowił. Dodał też, że gdyby nie pewne przeciwności, to od razu by się z nami zgodził, bo on również uwielbiał R5TV.
- Jest nadzieja! - rzuciłem, przybijając przyjacielowi piątkę.
- A Ross coś mówił? - zainteresowała się Rydel.
- Nie. Na początku wydawał się trochę zdziwiony twoją reakcją na to wszystko, Rydel, ale potem już normalnie się uśmiechał i tak dalej. Widać nie jest przyzwyczajony do tej zwariowanej Rydel - zażartował, za co blondynka sprzedała mu kuksańca w bok.
- Chyba muszę ich przeprosić za swoje zachowanie - westchnęła dziewczyna, przeczesując dłonią włosy.
- To może być ciekawe. - Pokazałem jej język, na co przewróciła oczami. Chyba doszła już do siebie. Na jej twarzy malował się uśmiech, nie było śladu po łzach, a ona sama wydawała się bardziej radosna.
- Na co więc czekamy? - spytał retorycznie Ellington, po czym wszyscy skierowaliśmy się z powrotem do pokoju najstarszego z nas. Rydel chyba trochę się stresowała, ale widząc, że Ratliff jej nie wyśmiał ani nie obraził, była bardziej pewna siebie. Skoro przyjaciel nie ma jej za złe tego, jak się zachowała, to dlaczego bracia mieliby mieć?
Kiedy byłem mały, a przynajmniej młodszy, zdarzało się, że przyjaciele, nauczyciele lub sąsiedzi pytali mnie, jak to jest mieszkać i żyć z tak licznym rodzeństwem. Kiedy odpowiadałem, iż jest to wspaniałe, byli szczerze zdziwieni. Nie rozumieli tego. Mieć liczne rodzeństwo jest jak posiadać wielu przyjaciół. Zwłaszcza, gdy twoi bracia i siostra są cudowni. Zawsze możesz na nich liczyć, a w zamian oni polegają na tobie. Nigdy się nie nudzisz, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał spędzić z tobą trochę czasu. Biorąc ze sobą trzech dodatkowych przyjaciół dostajesz w wesołym miasteczku zniżkę dla grupy zorganizowanej. Każdy jest inny, więc twoje życie jest ciekawe. Oczywiście, że istnieją także minusy. Ale kto by zwracał uwagę na jakiekolwiek wady, skoro zalet jest o wiele więcej? Czasami trzeba się jedynie uważniej im przyjrzeć.
***
Bum! :D
Moi drodzy czytelnicy (bo jeszcze tu jesteście, co nie?), oto 3. rozdział tego opowiadania. Jest to ostatni rozdział wprowadzający do świata bohaterów i zapoczątkowujący większość głównych wątków, więc od teraz będzie się już tylko akcja rozkręcać. Oczywiście, jeszcze wiele nowych postaci i wątków przed Wami, ale taki ogólnik na początek jest. No. To teraz lecimy dalej z tym koksem.
Długo mnie nie było, co nie? No pewnie, że tak. Niektórzy nawet pytali mnie, kiedy nowy rozdział i muszę przyznać, że straaasznie mi miło, kiedy czytam takie wiadomości. A korzystając z tego, że mam dobry humor i dzisiaj głowa mi aż tak nie nawala (siedzę przed komputerem i bez bólu patrzę na literki, yay!), to wreszcie sprawdziłam ten rozdział. No i mam dobrą wiadomość. O ile moje migreny na to pozwolą, od teraz postaram się już częściej i regularniej dodawać posty, więc będziecie mieć więcej do czytania. :) A jeszcze sporo przed Wami xd
To teraz... Kto był na koncercie? Bo dla mnie był to najpiękniejszy dzień w życiu :'( Naprawdę, gdy ich wreszcie zobaczyłam... Tego się nie da opisać. To było po prostu piękne. I Ratliff mnie kocha, yay! :D
A, jeszcze jedno. Zmieniłam user na twitterze, jakby kogoś to interesowało, od teraz jestem @rockliffchild i myślę, że tak już pozostanie, bo ta nazwa jest mi bardzo, ale to bardzo bliska :')
Okay. Na dziś to tyle. Spokojnej nocy/dnia/życia. I pamiętajcie o uśmiechu. Ciepła bluza też się przyda. Bo nie ma to jak śnieg i temperatura na minusie na początku października. :)))
Trzymacie się i wytrwajcie do piątku, nowy teledysk! Kto się cieszy? :D Wytrwajcie w spokoju. Tylko spokój może nas ocalić. Amen.
~JuLien